Nie to że się chwalę, czy coś. Nie. Ja po prostu jestem dumny z tego co powstało u mnie w domu. I to w pomieszczeniu, w którym byłaby, gdyby nie ja, przechowalnia wszelakich gratów. Myślę, że warto to opisać. Może komuś się przyda jako inspiracja. Ale po kolei.

Mam w sobie wrodzoną dociekliwość i jak już coś sobie wkręcę, to staram się za wszelką cenę dopiąć swego z pedantyczną wręcz dokładnością. Wiecie jak to jest? Normalny człowiek żeby zrobić sobie pizzę, wymiesza kilka składników, odpali piekarnik, upiecze… i po robocie. Ja tak nie mam. Ja robienie pizzy zacząłem od zapisania się na kurs dla pizzaiolo (pizzerów) prowadzony przez jednego z włoskich mistrzów w tej branży. No i mnie wzięło.

W głowie miałem już plan wybudowania pieca opalanego drewnem. A że w domu było idealne do tego miejsce, przystąpiłem do działania. Miałem do dyspozycji artystę, który własnoręcznie robi wszelakie piece toteż przekonać go aby zamontował mi prefabrykat pieca – gotowiec – nie było łatwo. Dziś sam tej decyzji żałuję, bo z prawdziwej cegły glinianej byłby bardziej profesjonalny. A tak jest tylko dobry i tyle.

W pomieszczeniu znajdowała się namiastka kominka, więc należało w pierwszej kolejności się go pozbyć. Bo to na jego miejsce mieliśmy zamiar wstawić piec. Zaczęliśmy demolkę. Jakie było nasze zdziwienie kiedy odkryliśmy, że ściana w większości składa się z kamienia, a nawet z dość pokaźnych rozmiarami głazów. Po całym dniu ciężkiej pracy przy pomocy młota pneumatycznego osiągnęliśmy nasz cel – odpowiednią przestrzeń na zamontowanie całego serca pieca.

Montaż zajął nam kilka dni i w międzyczasie nasz twór zaczynał nabierać formy. Po podłączeniu się do komina nastąpił moment silnej konsternacji, gdyż okazało się, że ów zamiast wyciągać dym – cofał go po chwili do wnętrza pomieszczenia.

Mój dom ma w sumie trzy piętra wysokości licząc ze strychem i ewidentnie, jak nam się wtedy wydawało, komin musiał być gdzieś lekko przytkany. Postanowiliśmy dostać się do wnętrza komina wybijając dziurę od zewnętrznej strony elewacji, gdzieś na wysokości drugiego piętra i ku naszemu zdziwieniu… nic tam nie znaleźliśmy. Okazało się natomiast, że nasz dom budowany był w dwóch etapach tj. pierwsza jego dwupiętrowa część kiedyś była czymś w rodzaju stajni, głównie zrobionej z kamienia. Zamontowano w niej bardzo szeroki komin. Natomiast w późniejszych latach postanowiono dobudować kolejne dwa piętra z nowej cegły i do przedłużenia komina wykorzystano już nowe bloczki, zwężając tym samym komin mniej więcej o połowę. To właśnie zwężenie powodowało cofanie się całego dymu wstecz aż do pieca. Zostaliśmy w kropce.

Jedynym rozwiązaniem wydawało się zrobienie kompletnie nowego komina ze stali inox, ale koszta mnie przeraziły potwornie i nie czułem się się ekonomicznie na siłach, aby temu zadaniu podołać. Po wielu debatach, zniechęceni do działań, odkryliśmy że zwężenie komina zaczyna się na wysokości podłogi drugiego piętra. A że komin przechodził w ścianie mojej sypialni, to zdesperowani postanowiliśmy dostać się do niego właśnie od podłogi i poszerzyć go konstruując z szamotu i wermikulitu nowy komin prowadząc go po wewnętrznej stronie sypialni, skąd dalej przez sufit podążałby aż do dachu. I tak w narożniku tuż obok łóżka powstał taki twór, który przy odpaleniu pieca na parterze idealnie nagrzewa również naszą sypialnię na drugim piętrze.

Komin poszerzony, piec ciągnie aż huczy a ja jestem zadowolony, że udało się dokończyć tą Mission Impossible. Bo chcieć to móc. Zawsze znajdzie się jakiś sposób aby dojść do zamierzonego celu 🙂

PS. Początkowo piec miał pod spodem kominek, bo chciałem mieć dwa w jednym. Jednak szybko okazało się, że dwa źródła ognia podłączone do jednego komina w tym samym momencie nie mają racji bytu, bo albo działa ciąg z pieca, albo z kominka. Tym samym kominek został zamurowany i słuch o nim zaginął. A miało być tak pięknie 😉